O mnie

Gdy zaczynałem swoją przygodę z rowerem mieszkałem na małej wsi. Mogłem tylko patrzeć jak inni już jeżdzą na rowerze, bądź uczą się jeździć. Zastanawiałem się czy to łatwo jest tak jeździć i nie wywracać się bez pomocniczych kółek. Okoliczne drogi na pewno nie sprzyjały nauce jazdy. Niespodziewanie pewnego dnia pod nasz dom podjechał kurier i wręczył mamie wielką paczkę. Nie miałem pojęcia co tam może być bo nikt nas nawet nie uprzedził że przyjdzie jakaś paczka. Jak się później okazało był to rower. Mój pierwszy nowiutki rower. Świeżo po złożeniu go, był już późny wieczór więc nie miałem jeszcze okazji pojeździć. Na następny dzień rano od razu wyszedłem na dwór. Z początku ćwiczyłem z bocznymi kółkami i dosyć szybko przyszło mi nauczenie się jeżdżenia z kółkami. Następnie przyszedł trudniejszy etap czyli jak można się domyślić nauka jazdy bez kółek. Minął przeszło tydzień ale ochota dalej nie przechodziła. Wreszcie po następnym tygodniu szło mi już bardzo dobrze

 

 

 

 

 

 

Przeniesienie roweru było niemożliwe więc został tam na wsi. Jak to centrum miasta nie ma tam bezpiecznych ścieżek, chodników czy parków aby mogła na nich jeździć osoba która nie ma zbyt dużego doświadczenia w jeżdzeniu. Na rower na szczęścię się załapałem ponieważ wujek miał stary rower, po swoim synie, którego już nie potrzebował. Dalszym szkoleniu się w jeżdzeniu pomogła wyprowadzka z centrum w bardziej „zielone” tereny. Był tam las z dosyć ładnie wytoczonymi ścieżkami. Ochota na jazde nigdy nie przechodziłą, więc tylko gdy miałem pozwolenie i pogoda na to zezwalała śmiało wsiadałem na rower i jeździłem tak długo jak tylko mogłem. Wydaje mi się że nic nie może powstrzymać dziecka z silną ochotą nauczenia się czegoś.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *